Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 22 czerwca 2012

101. Przynależność

   Gdy wyszliśmy z sali pierwszą rzeczą jaką ujrzałam było to że piękna blondynka oraz równie okazałej urody brunetka wymieniły ze sobą kilka ostrych zdań, po czym jasnowłosa oddaliła się a druga wróciła do kąta, kucnęła i wydobyła z kieszeni długiego papierosa.
-Poczekajcie-powiedziałam do Aveline i Edwarda po czym poszłam w jej stronę. Uklękłam przed nią i spojrzałam w jej twarz.
-Cześć-powiedziałam. Kiwnęła nieznacznie głową patrząc gdzieś na bok-Jak się czujesz?
Zwróciła się w moją stronę. Teraz zauważyłam, że jej szkarłatne oczy zioną złością.
-Właśnie na moich oczach ,bez właściwego procesu zamordowano jedyną bliską mi osobę, jak myślisz jak mam się czuć?
-Nie wiem jak masz się czuć, ale powinnaś zdecydowanie mniej palić.
Uśmiechnęła się kpiarsko i przyłożyła papierosa do ust.
-A twoja siostra?-spytałam
-Kto? Clementine? Ona nie jest moją siostrą. Jack przemienił ją kilka lat przede mną i myśli ,że może się mną rządzić. Nikt nie będzie mi rozkazywał. Nie należę do nikogo. Nie jestem psem.
-Wiesz mam córkę w twoim wieku.
-Córkę? Czy może element infrastruktury.
-Córkę. Jest tutaj, spójrz.
Wskazałam w stronę Aveline. Mikeyla zrobiła duże oczy i rozchyliła lekko usta.
-Przecież ona jest dzieckiem.
-Owszem. Moim własnym rodzonym dzieckiem.
-Ale jak to?
-Ja nie jestem wampirem, tylko mieszańcem, a jej ojcem jest wilkołakiem.
Jeszcze bardziej wytrzeszczyła oczy. Pokazałam ręką na Jacoba.
-To on. A ten obok niego, to chłopak mojej córki. Mam też syna, Dastana. Jest taki jak ja. Adoptowaliśmy go gdy był jeszcze maleństwem, teraz ma już dziewczynę, nazywa się Lily, jest człowiekiem i wkrótce zostanie jedną z nas. Niedługo ma nam się urodzić kolejne dziecko.
Uśmiechnęła się lekko.
-To miłe ,że prowadzicie normalne życie. Też bym tak chciała.
-Dlaczego tego nie robisz?
-Nie mam rodziny. Nie mogę mieć dzieci. Kim ja jestem dla świata? Nie należę do niego. Do nikogo nie należę.
Wyjęłam jej z dłoni papierosa, zgasiłam go i wywaliłam. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Mam pomysł-powiedziałam-bardzo dobry. Myślę ,że tobie też się spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz