Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 28 czerwca 2012

108. Przez kurtynę

   Usłyszałam ciche poruszenie, gdzieś koło swojej głowy i uchyliłam lekko oczy. Gdy spałam, musiałam zostać przeniesiona do domu Cullenów, ponieważ pierwszą rzeczą którą teraz ujrzałam, był ich zatłoczony salon. Teraz wszyscy : Charlie, Sue, Billy, Edward, Bella, Esme, Carlisle, Alice, Jasper, Emmett, Rosalie, Jacob, Aveline, Dastan, Embry, Lily, członkowie sfory, Emily, Mikeyla, Noah, Zuri, Benjamin, najwyraźniej nowo przybyłe Kachiri, Senna, Tia oraz kilka innych bliskich mi osób, rozsiadali się na wstawionych tu w pośpiechu krzesłach, fotelach, sofach oraz na podłodze skupiając wzrok, na stojących metr przed moją kanapą Carlisle'u. Przymknęłam powieki, by nikt nie zobaczył mojego przebudzenia.
-Zebraliśmy się tutaj nie bez powodu-zaczął cicho Carlisle-wszyscy wiemy, że to dziecko nie umarło z niczyjej winy. Jednogłośnie postanowiliśmy, że pogrzebiemy je z dala od ludzi i lepiej, żeby Renesmee w tym nie uczestniczyła. To wszystko i tak było dla niej zbyt wielkim szokiem-poczułam na sobie wzrok kilkudziesięciu par zrozpaczonych oczu-Esme, proszę.
Rozległy się ciche kroki i teraz to głos babci dobiegał z tego samego miejsca, z którego przed chwilą słyszałam najstarszego Cullena.
-Renesmee będzie was teraz potrzebować bardziej niż kiedykolwiek wcześniej-powiedziała-pierwsze kilka miesięcy będzie dla niej najtrudniejsze. Będzie obwiniać siebie za jego śmierć. Będzie chciała wyzwolić nas, od bólu. Będzie chciała odebrać sobie życie. Wiem co czuje kobieta po stracie dziecka. Ja sama też...-zawiesiła głos i nabrała cicho powietrza-dlatego właśnie, nie można jej w tych najgorszych dniach zostawić. Będziemy czuwać przy niej dzień i noc. Bo na pewno nie raz spróbuje nam się wymknąć. Tych ,którzy nie chcą się w to angażować, nikt do niczego nie zmusza.
   Zapadła krótka nieprzerywana niczym cisza. Po tej chwili ponownie usłyszałam odgłosy kroków i znad mojej głowy rozległ się głos Carlisle'a.
-W ciągu dnia będziemy dzielić się obowiązkami. W nocy przypada to na Aveline, Dastana, Mikeyla'e i Jacoba. Teraz jesteśmy jej potrzebni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz