Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 22 czerwca 2012

102. Dzień dobiega końca, nastaje nowy świt.

-Jacob, ona nie ma nikogo na tym świecie-szepnęłam. Chłopak spojrzał na mnie, na Mikeyla'e i westchnął głęboko.
-Myślę, że możemy to zrobić. Mikeyla: Witaj w rodzinie-powiedział
Dziewczyna rozpromieniła się i uścisnęła go mocno. Ja też mimowolnie się uśmiechnęłam. Po 2 godzinach rozmowy z Jacobem doszliśmy do wniosku, że nie zaszkodzi jeżeli na czas dopóki dziewczyna nie stanie na własnych nogach weźmiemy ją pod swój dach. Telefon zawibrował w mojej kieszeni.
-Halo?
-Mamo? To ja Dastan. Nie przeszkadzam?
-Nie, już po wszystkim. Mam ci coś ważnego do przekazania-powiedziałam
-Ja tobie też. Zaczynaj.
-Jacques został zabity, pozostawiając po sobie dwie córki.
-O rety, to straszne.
-Otóż to. Jedna z nich, niejaka Mikeyla, ma dopiero 15 lat i jest sama na świecie, nie ma nikogo. Przybrana siostra ją opuściła. Jako człowiek też nie miała rodziny. Dlatego postanowiliśmy przyjąć ją na jakiś czas do siebie.
-Serio? Nie żartujesz?
-Jak najbardziej serio.
-Super! Naprawdę się cieszę, chociaż perspektywa dwóch sióstr nie jest przekonująca.
-A co ty masz do powiedzenia?
-Ja i Lily się zaręczyliśmy.
-CO?!
-Bierzemy ślub.
-KURCZĘ DASTAN TO CUDOWNIE!
-Dziękuję. Obawiałem się, że nie będziecie zadowoleni, ale ulga.
-Dlaczego mielibyśmy nie być? Och skarbie gratuluję. Porozmawiamy po przyjeździe, cześć całuski.
-Pa.
Rozłączyłam się i rozejrzałam po twarzach.
-Biorą ślub.
Powietrze przecięły rozradowane głosy moich bliskich. Coś kopnęło mnie w brzuch, skrzywiłam się lekko. Nie uszło to uwadze Carlisle'a.
-Co jest?-zapytał
-Nic, skurcz.
Kazał mi usiąść na jednym z fotelów Volturi. Kątem oka dostrzegłam, że Embry rozmawia z Mikeyla'ą w czasie gdy Aveline oddala się w stronę Aleca. Carlisle przebadał mnie szybko i pod koniec westchnął ciężko.
-Dziesięć dni, ani sekundy więcej.
Po czym uśmiechnął się szeroko, a ja zrobiłam to samo.

1 komentarz: