Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 16 czerwca 2012

94. Kompromis

-EMBRY ZOSTAŁY CI 2 MINUTY ŻYCIA-ryknął Jacob z dala, gdy zobaczył Quila i Embry'ego zajmujących się małą Clarie na plaży. Chłopak uśmiechnął się do Aveline, pomachał do niej wesoło po czym wywrócił oczyma i spojrzał na Jacoba.
-Oj stary uspokój się. Nie rób tutaj takich scen jak Edward, proszę cię trochę wyczucia.
-A nie mówiłam?-zaćwierkałam cicho. Spojrzał na mnie ironicznie.
-Ja ci zaraz dam trochę wyczucia-warknął Jake
-O co znowu chodzi?-jęknął Quil
Jacob wymruczał pod nosem dobrze dobraną wiązankę wulgaryzmów.
-Ona jest jeszcze dzieckiem kretynie!-powiedział w końcu gniewnie
-A więc do tego pijesz-roześmiał się Embry
-Coś nie tak?-niecierpliwił się jego towarzysz
-Zaraz ci tak nie będzie do śmiechu ty sterto łajna.
-No nie no, znowu ci odwala?
-A w mordę chcesz?-zapytał Jacob z udawaną grzecznością
-Jake wyrażaj się-odparłam. Zlekceważył to i kontynuował rozmowę z Embrym.
-Co według ciebie czyni ją dzieckiem?-powiedział chłopak-No zaskocz mnie. To, że urodziła się kilka lat wcześniej, lub kilka lat później? Co z tego? Jeszcze cała wieczność przed nią. To, że tak mało wspólnego czasu mieliście? Jake, ja nie chcę ci jej odebrać, ale zrozum, że ja też ją kocham. Nie wiem, może wolałbyś ,żeby prowadzała się z jakimś normalnym człowiekiem, albo z tym...jak mu tam było...z Alec'em? Proszę bardzo jak chcesz się bawić w swatkę, to ja ci nie przeszkadzam, ale wiedz, że nigdy nie odpuszczę i będę o nią walczył. Wiesz czym jest wpojenie Jacob. Mogę żyć i dzielić to życie z twoją córką, albo zginąć, bo życie bez niej jest dla mnie niczym.
Zapadła cisza. Twarz Jake'a stopniowo zaczynała łagodnieć. Mięśnie się rozluźniły. Zamknął oczy i zasłonił twarz dłońmi.
-O ZGODA-wrzasnął po chwili, tak, że aż podskoczyliśmy-RÓBCIE SOBIE CO TAM CHCECIE!
-Och dzięki, tato dzięki!-Aveline doskoczyła do niego i przytuliła mocno.
-Powie mi ktoś wreszcie o co w tym wszystkim chodzi?!-zawołał Quil. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

3 komentarze:

  1. Super ! Zapraszam do mnie ! :http://niemozliwe-staje-sie-mozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny , a tak na marginesie to nie kończ tego bloga na 100 rozdziale bo fajnie się go czyta ^_^

    OdpowiedzUsuń